piątek, 24 maja 2019

Prysznic.....


          Dzień jak co co dzień. Męczący wyczerpujący. W końcu koniec, upragniony prysznic po całym dniu, aby zmyć jego ciężar, zmęczenie i szaloną gonitwę z czasem.  Ciepła woda, jej strumienie jednak  szybko wprowadziły mnie w stan ukojenia błogi nastrój.  Zaczynało być coraz przyjemniej . Po pierwszym myciu zaczęłam delektować sie tym stanem, po raz kolejny wzięłam więcej żelu o przyjemnym zapachu różanym. Mycie piersi zaczęło przeradzać się w ich pieszczotę , koliste ruchy dawały coraz więcej przyjemności i frajdy

prysznic pomaga się odprężyć
Potem niżej , woda wraz z żelem spływała po moim ciele czułam jak płynie w dół do miejsce których jeszcze dziś nie odwiedziłam... było coraz przyjemniej. Opierając się o bok kabiny  skierowałam strumień cieplej wody z prysznica na wewnętrzną stronę ud.  Moje łono odczuwało zbliżający się strumień wody . 


I coraz bardziej domagało się go..... Drażniłam się z własnym ciałem, z własnymi pragnieniami.... czułam, że powinnam skierować strumień wprost na nie a jednak czerpałam rozkosz z przedłużania tej chwili napięcia..... Najpierw wykonując koliste ruchy zaczęłam coraz częściej o nie zahaczać....W końcu nie mogąc już wytrzymać rozchyliłam nieco wargi, aby strumień uderzył mocno w najczulszy punkt, gdzie od dawna powinny. Moja łechtaczka szalała..... Dodatkowo palec pomagał jej odczuwać przyjemność płynącą z biczy wodnych jakie na nią trafiały....Opierając się tylko bokiem, ramieniem o ścianę prysznicu nie mogłam ustać na nogach . Trzymanie równowagi i nie obijanie się o kabinę stało się niemożliwe. Szum wody, zbliżajaca się fala rozkoszy kumulowały się z siła do kwadratu. Moje ciało wypięte jak struna przygotowane było na nieuchronne.... Orgazm był tak mocny, ze opadłam na dno brodzika z wirującym światem dokoła..... z tego letargu wyrwało mnie dopiero. pukanie i ... "Kotku długo jeszcze.....".  

Spotkanie.... początek

 Przed każdym spotkaniem denerwuje się... i tym razem byłam pełna emocji oraz targających mną rozterek. Nie przeszkodziło mi to jednak szyko...